czwartek, 1 września 2011

Witaj szkoło, czyli strój na pierwszy dzwonek w klasycznym wydaniu!

Ja lata szkolnej nauki mam już dawno za sobą i z wielkim utęsknieniem wspominam te beztroskie chwile, gdy moim największym problemem była praca domowa z matematyki. Teraz matematyka wydaje mi się być pestką w porównaniu do ogromu życiowych trudności napotykanych z każdym kolejnym rokiem. Dzisiaj widząc na ulicach całą masę dzieci zmierzających do szkoły miło jest sobie trochę powspominać. Jeszcze przyjemniej jest zastanowić się nad tym co ja założyła bym na inaugurację mojego własnego roku szkolnego. Dostawałam od was wiele pytań w sprawie najlepszej klasycznej koszuli na taką okazję i niestety nie mam dla was jednoznacznej odpowiedzi. To przede wszystkim dlatego, że ja z natury jestem miłośniczką białych koszul i dla mnie praktycznie każda wygląda dobrze. Najważniejsze tylko, żeby była starannie wyprasowana, czysta i przyjemnie pachniała. Cała reszta związana z krojem, fasonem i ułożeniem jest dla mnie dosłownie zawsze dopuszczalna bez względu na styl. Musimy pamiętać, że biała koszula jest czymś tak absolutnie klasycznym i must have, że szczegóły z nią związane nie zawsze powinny podlegać dyskusji. Można wręcz powiedzieć, że jak Polska długa i szeroka tak wiele różnych koszul zostało dziś założonych. Mam na to dobry dowód, bo wczoraj będąc w jednym z największych łódzkich second handów zobaczyłam nawet specjalny dział składający się z kilkudziesięciu wieszaków przyodzianych napisem "Na pierwszy dzwonek!" i oczywiście na każdym z tych wieszaków znajdowała się zupełnie odmienna koszula. Chciałam wam nawet zrobić zdjęcie, ale nie miałam przy sobie szanującego się aparatu (patrz: strasznie nie lubię zdjęć robionych z telefonów komórkowych, nawet jeśli jest to iphone!). Dlatego wszystkie moje rozważania na ten temat pozostaje mi zachować dla moich czytelniczek. Oczywiście uwielbiając was nad życie postanowiłam trochę się wysilić i stworzyć z tej okazji własną stylizacje. Jestem z siebie dumna, że nie musiałam wkładać w nią ani złotówki, a mimo to wygląda dokładnie tak jak wymarzyłabym sobie na pierwszy dzień roku szkolnego.


Moim zdaniem kolejny raz największą uwagę w całym stroju przyciąga wybrane obuwie. Oczywiście mogłam ograniczyć się do czarnych balerinek. Najlepiej jedynych z tych bardzo grzecznych, czyli na zupełnie płaskiej podeszwie tak, aby w szkole nie pokazywać się na wysokim obcasie. Jednak ja zbyt często wychodzę z założenia, że nasze buty są jednym z lepszych sposobów na odzwierciedlenie nas samych. To właśnie dlatego wybrałam połączenie klasyki ze stylem retro. Mam do takich butów ogromną słabość i już chyba zawsze będę wzdychać na każdy podobny widok. Przy czym wybór wydaje mi się strzałem w dziesiątkę, bo kolorystyka idealnie współgra z całą górą. A góra? Jest dość skromna. Zwykła biała koszula (3 minuty prasowania!!!) wykończona oczywiście ładnie zawiązaną czarną wstążką. Dokładnie taką samą możecie dostać w praktycznie każdej osiedlowej pasmanterii. Od serca radzę wam kierować się zasadą, czym szersza tym lepsza, bo jeśli kupicie sobie taką na 2 cm to uwierzcie mi, że po powrocie do domu będziecie bardzo zawiedzione, a cały efekt po zawiązaniu będzie dość słaby. Nie chce się tu zbyt bardzo rozpisywać, bo mam zamiar opisać takie wstążki w zupełnie osobnym poście, dzięki natchnieniu i inspiracji jaką znalazłam w najnowszym numerze włoskiego Vogua - pozostaje wam cierpliwie poczekać. A oprócz tego do koszuli dobrałam najzwyklejsze czarne spodnie. Wam polecam wybierać raczej przylegające spódniczki, bo to już ostatnia szansa na pokazywanie zgrabnych nóg przed zbliżająca się zimną i wietrzną jesienią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz