wtorek, 12 kwietnia 2011

Łódzkie zakupy z drugiej ręki, czyli moje modowe śledztwo na HaloLodz.pl

"W poniedziałek nowy towar" - tym oto hasłem reklamowym setki second handów zachęcają łodzian do kupowania używanej odzieży. O tym, że ubrania z drugiej ręki cieszą się obecnie ogromnym zainteresowaniem i przechodzą aktualnie prawdziwy renesans postanowiliśmy porozmawiać z właścicielkami sklepów oraz ich stałymi klientkami.

Gdzie jest ich najwięcej
Próżno szukać w internecie lub branżowych książkach telefonicznych, bo sklepy z odzieżą na wagę to raczej szybko zmieniający się rynek, który nie jest zainteresowany reklamą w sieci. Pozostaje więc szukać na ulicy, wystarczy dobrze się rozejrzeć, a z całą pewnością dostrzeżemy jakieś małe, kolorowe, często już od progu obwieszone ubraniami sklepiki, w których najważniejszym miejscem jest stoisko z wagą oraz wielkie kosze pełne ubrań. - Według mnie ogromnym skupiskiem second handów jest centrum, a przede wszystkim ulice położone blisko głównego deptaku miasta. Dla większości ulica Kilińskiego to prawdziwe eldorado, bo znajduje się na niej kilkadziesiąt sklepów oferujących bardzo tanią odzież. To miejsca dla mas, które każdego tygodnia szukają tam ubrań codziennego użytku - opowiada Marta Płaskoń, łódzka studentka. - Osobiście z przyjaciółkami preferujemy raczej bardziej offowe klimaty, które oferują kameralne second handy mieszczące się przy ulicy Wschodniej lub Gdańskiej. To tam można kupić bardziej orientalne ubrania, przywożone czasami z dalekich zakątków. Można też pójść na łatwiznę i wybrać się na Piotrkowską, bo nawet tam znajduje się kilka takich sklepów, co doskonale świadczy o ich powszechności.
 
Moda na ubrania z drugiej ręki
Popularność i liczba second handów w mieście w prosty sposób ukazuje, że takie miejsca stały się bardzo potrzebne, a ich klientki coraz częściej wychodzą z moralnego cienia, szczycąc się tym, co kupiły za przysłowiową złotówkę. Mało tego! W pewnych kręgach jest to nawet powodem do wielkiej dumy związanej z internetową sławą. Stało się tak z modowymi szafiarkami. Znakomita większość z nich to stałe bywalczynie second handów, które z zapałem wyszukują w sklepach z używaną odzieżą ciekawych i oryginalnych odpowiedników aktualnych trendów panujących na światowych wybiegach. - Od roku regularnie odwiedzam łódzkie sklepy z używaną odzieżą i kupuję w nich ubrania, które służą mi za ciakawą inspirację - mówi Hania Zielińska, autorka bloga o modzie. - Najpierw traktowałam to jako zupełną zabawę, bo lubiłam godzinami przeglądać tanie rzeczy na wieszakach, ale z czasem to stało się moim hobby i prawdziwą pasją pochłaniającą mój wolny czas do reszty. Każdego tygodnia staram się umieszczać w sieci kolejne zdjęcia zakupionych przeze mnie ubrań i wiem, że zawsze mogę liczyć na spory odsetek komentujących. Wiele osób pyta o to, gdzie kupiłam takie fajne rzeczy i podziwia mnie za odwagę, dzięki której wprost opowiadam o sukienkach lub butach zakupionych z drugiej ręki - dodaje śmiała blogerka.
 
Szperanie wciąga na maksa
Barbara Pichoń, właścicielka jednego z second handów przy ulicy Jaracza przyznaje, że zauważa również inny powód częstych zakupów w jej sklepie, a w rozmowach ze stałymi klientkami doszukała się pewnej zaskakującej wręcz analogii. - W ciągu pięciu lat prowadzenia sklepu doczekałam się już całkiem sporej liczby stałych klientek. Zdumiewające jest to, że większość kobiet z tej grupy to zamożne łodzianki, jeżdżące dość luksusowymi autami, używające drogich kosmetyków i markowych perfum. Już na pierwszy rzut oka widać, że takie kobiety spokojnie stać na ubieranie się w drogich butikach, dlatego zaczęłam je zaczepiać i rozmawiać z nimi. Najpierw zadawałam dyskretne pytania na temat stylu, zainteresowań, aż w szczerych rozmowach doszłyśmy do wyznań opisujących zaangażowanie i pasję, z jaką starają się kupić coś modnego, a jednak wyszperanego z wielkiego kosza używanej odzieży - wyjaśnia właścicielka. - Dopiero wtedy usłyszałam o tym, że szperanie wciąga na maksa i może stać się dla kogoś prawdziwą formą rozrywki. Dla takich kobiet wydanie drobnej sumy na kolejne ubrania to nic, ale znalezienie czegoś, co przykuje wzrok koleżanek to prawdziwa zabawa warta nawet wielogodzinnych poszukiwań. Osobiście podejrzewam, że dzieje się tak dlatego, że większość sieciowych sklepów ma do zaoferowania w danym sezonie prawie to samo, a ja posiadam u siebie ubrania różniące się od tego, co widnieje na sklepowych wieszakach. W przypadku second handów okazuje się, że to nie cena jest najważniejsza, ale ich oryginalność.
 
Dla dzieci w wieku szkolnym
O plusach kupowania używanej odzieży nie trzeba przekonywać kobiet zajmujących się wychowywaniem dzieci, bo jak same twierdzą, przez pierwsze kilka lat życia dziecka ich odzież zmienia się w błyskawicznym tempie. - Ja bywam w ciucholandach bardzo regularnie. Muszę przyznać, że do jednego z osiedlowych sklepików zaglądam nawet dwa lub trzy razy w tygodniu. To przede wszystkim dlatego, że mam dwójkę dzieci. Córeczka jest w wieku przedszkolnym, a synek chodzi już do podstawówki i bardzo szybko rośnie - mówi Kamila Prędecka, mieszkanka Retkini. - Dla mnie to dość zrozumiałe, że wolę iść do takiego sklepu, aby ubrać w nim dzieci za przysłowiową złotówkę, bo przynajmniej potem mogę ze spokojem patrzeć, jak te ubrania są plamione szkolnymi farbami lub rozdzierane podczas gry w piłkę. Oczywiście najlepiej zrozumie moje postępowanie inna matka, która zdaje sobie sprawę z tego, jak drogie są w dzisiejszych czasach dziecięce ubrania sprzedawane w markowych galeriach handlowych.
 
Odbiegając wyglądem od wszystkich pozostałych
Łódzkie second handy zdobyły uznanie również wśród uczennic szkół artystycznych. Bardzo często można w nich spotkać osoby, które za kilka groszy chcą wzbogacić swój sceniczny ubiór lub poszerzyć zbiory potrzebne do uszycia pracy zaliczeniowej. - W weekendy przychodzi do nas grupa miłych studentek z Akademii Sztuk Pięknych. Dla nich to miejsce jest małym składzikiem używanych tkanin, które przy pomocy maszyn do szycia mogą sobie przerobić w coś zupełnie innego. Czasami sama dziwie się widząc, jakie ubrania wybierają, bo są to z reguły rzeczy dość nietypowe, odbiegające wyglądem od wszystkich pozostałych, no ale taka jest przecież moda - śmieje się Ilona Stępniak, właścicielka second handu w centrum miasta.

http://www.halolodz.pl/wiadomosci/artykul,5372,1,1.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz