środa, 11 stycznia 2012


Musicie mi wybaczyć, ale dopiero dzisiaj znalazłam chwilę na to, aby wykonać zdjęcia sylwestrowej stylizacji. Pojawia się pytanie, czy jest jeszcze sens? Wprawdzie kilka dni już minęło, ale wszystko zostało w mojej szafie, więc skromnie mówiąc myślę, że TAK! :) Głównym elementem jest oczywiście sukienka zakupiona podczas grudniowego pobytu w Polsce na pierwszych wyprzedażach w H&M, przeceniona z początkowej sumy 149 zł na magiczną kwotę 60 zł. Ta niska cena sprawiła, że kolejny raz cieszyłam się jak dziecko z upolowanego zakupu, bo kolejny raz udowodniłam sobie, że można ubrać się w sukienkę z dobrą metką za mniej niż 100 zł. Ostatnim razem udało mi się coś takiego w październiku, gdy z okazji zbliżających się pierwszych urodzin mojej córeczki kupiłam w Orsay 'u śliczną, koronkową sukienkę na podszewce za jakieś 80 zł z tego co dobrze pamiętam. Jeszcze trochę i kupowanie tanich sukienek w sieciówkach stanie się moją domeną! Pewnie podobnie stanie się z butami, bo w przypadku tych, które dobrałam do sylwestrowej sukienki to już jest prawdziwe cenowe mistrzostwo. Kupiłam je w czerwcu na wyprzedażach w Primark 'u za 6 funtów!!! Nigdy ich jeszcze na sobie nie miałam co oczywiście skrupulatnie wypomniał mi mój mąż, który właściwie nigdy nie chce mi uwierzyć w to, że te wszystkie rzeczy w szafie pozostawione wciąż z metkami były w gruncie rzeczy śmiesznie tanie i dopiero czekają na swój odpowiedni debiut. Tak czy inaczej z całej tej stylizacji tylko branzoletki z Reserved (albo Bereshki?!?) zakupione dwa lata temu były już używane wiele razy. Natomiast kopertówka to oczywiście marka Bvlgari.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz