poniedziałek, 5 września 2011

Z jarmarku do domu.... z domu na szyję! Jesienny handmade za 2 zł

Podczas weekendowego jarmarku wojewódzkiego, który opisywałam wam kilka dni temu kupiłam jedynie parę wyjątkowo małych drobnostek. A dokładniej mam na myśli wyciętego w drewnie konia i przynoszącą szczęście podkowę. Oba elementy są bardzo cienkie i dzięki własnej kreatywności można z nimi zrobić praktycznie wszystko. Ja już podczas wybierania postanowiłam, że zrobię z nich oryginalny drewniany naszyjnik na jesień. Obszerne stoisko, na którym to kupiłam prowadzone było przez małżeństwo zajmujące się tym i podobnym rękodziełem od kilkunastu lat. Dodatkowo skusiłam się na zakup dwóch życzliwie uśmiechających się aniołków dla mojej rodziny oraz bardzo ładnego drzewka, które mam zamiar w przyszłości przerobić na prawdziwie stylizowane drzewo genealogiczne moich najbliższych krewnych. Jednak zanim to nastąpi chciałabym zaprezentować wam w krótkiej i logicznej fotorelacji jak poradziłam sobie z tymi drewnianymi ozdobami.

1. Przede wszystkim musiałam obejrzeć zakupione przedmioty i jeszcze raz dobrze przemyśleć moją decyzję, bo ich wielkość mogła sugerować mi chwile zwątpienia. Uznałam jednak, że w zbliżającym się sezonie duże dodatki są mile widziane, więc teoretycznie nic nie stoi mi na przeszkodzie. Zdawałam sobie też sprawę z tego, że jeśli coś mi nie wyjdzie to w ostateczności mogę mój niedokończony wyrób sprezentować mojej kilkuletniej siostrzenicy, która jako zapalony jeździec i wielka fanka koni przyjmie z ogromną radością dosłownie wszystko z ich motywem.


2. Gdzieś z dna przepełnionej mnóstwem niepotrzebnych rzeczy szafy wyciągnęłam ostatnie resztki kilkuletnich farb plakatówek, które kilka dobrych lat temu służyły mi jeszcze do przygotowywania studenckich plakatów informacyjnych na moim wydziale. Na całe szczęście w pudełeczku od farb czekał na mnie również pędzelek (eureka!!!), bo gdyby nie to musiałabym skorzystać z tego wielkiego pędzla od mojego różu, który leży gdzieś w łazience. Oprócz tego postanowiłam zabezpieczyć moje miejsce pracy, aby pobrudzić siebie i otoczenie w jak najmniejszym stopniu.


3. Trzeciego punktu nie trzeba opisywać, bo tu zdjęcie może mówić samo za siebie. Zaczęło się twórcze malowanie!!!! Bardzo długo zastanawiałam się nad doborem odpowiednich kolorów. Wybierałam między dwoma odcieniami brązowego, pomarańczowego, czerwieni i wyrazistej żółci pamiętając również o konieczności podjęcia decyzji ile warstw powinnam nałożyć. Przyznam szczerze, że trochę się bałam, że pomalowanie powierzchni tego drewienka tylko raz spowoduje liczne prześwity widoczne dopiero po kilku długich godzinach. A na to zupełnie nie mogłam sobie pozwolić. Musiałam pamiętać jakie było moje początkowe założenie dotyczące całego projektu. Wydałam na niego 2 zł i chciałam go wykonać w 2 minuty!


4. Po wyczerpującym malowaniu (hahaha!) postanowiłam przyozdobić całość malusieńkimi koralikami zakupionymi już dawno temu w Jabłonexie (przy ul. Jaracza w Łodzi) i kolorowymi piórkami zdobytymi w okresie świątecznym na giełdzie florystycznej (przy ul. Teresy w Łodzi). Do całości potrzebny był mi już tylko sznurek, oczywiście w tym celu możecie użyć również rzemyk lub tasiemkę i gotowe! Teraz pozostaje mi już tylko fotografować moje małe dzieło przy każdej możliwej stylizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz